Co to jest GMO? Czy należy się bać GMO?
GMO – prawdziwy problem czy straszak?
Hasło „GMO” funkcjonuje wśród konsumentów jako straszak. Popularnie kojarzymy, że wszystko co związane z GMO jest złe, groźne i z pewnością przeklęte. Wokół tematu GMO narosło wiele mitów i zabobonów, a tylko niewielu chce się jeszcze je weryfikować. Przyjrzyjmy się dzisiaj temu zjawisku i sprawdźmy, czy faktycznie diabeł jest tak straszny, jak go rysują.
Genetyczne przemiany
GMO, czyli organizmy modyfikowane genetycznie, to nic innego jak rośliny, bakterie, grzyby czy zwierzęta, których genom został przekształcony lub wzbogacony aby nadać im nowe cechy fizjologiczne lub zmienić te już istniejące. W przypadku roślin takie modyfikacje mają zwykle na celu zwiększenie odporności na szkodniki, infekcje, bakterie i grzyby, przedłużenie trwałości owoców, poprawę składu kwasów tłuszczowych oraz aminokwasów białka, a także usunięcie składników przeciw żywieniowych (utrudniających wchłanianie substancji odżywczych). Brzmi to może dość zawile, ale sprowadza się do bardzo prostego efektu: organizmy poddane modyfikacjom są wydajniejsze w hodowli czy uprawie, a także posiadają pożądane przez hodowców właściwości.
Ingerencja w genom brzmi jak temat rodem z powieści science fiction. Nie wszyscy jednak wiedzą, że takie działania podejmowano już od starożytności. Wtedy powstały metody takie jak selektywne krzyżowanie gatunków, dobór hodowlany, rozmnażanie wegetatywne czy szczepienie roślin. Efektem tych i im podobnych działań są gatunki świetnie dziś nam znane, których – o dziwo – nikt się nie boi. Co łączy pierwiosnki, muła i pszenicę zwyczajną? Wszystkie powstały setki lat temu, w wyniku modyfikacji genetycznych przeprowadzonych przez człowieka.
GMO w praktyce czyli Bananowy ZONK 🙂
Świetnym przykładem takich działań są np. banany i arbuzy. Oba te owoce w swojej pierwotnej, dzikiej postaci wyglądały zupełnie inaczej niż te znane nam ze sklepowych półek. Posiadały we wnętrzu o wiele więcej twardych pestek i o wiele mniej miąższu. Dzięki starannej uprawie i krzyżowaniu odmian te owoce zyskały lepszy dla nas smak oraz idealny kształt, bananowa skórka łatwo odchodzi od samego owocu a samego banana można jeść na surowo, bez wcześniejszego gotowania czy smażenia. Ciekawostką jest też bakłażan, którego dziki wariant rozmiarem nie przekracza mandarynki, a w miejscu złączenia z łodygą posiada kolce.
GMO a dziedziczność
Istotnym problemem w tych genetycznych modyfikacjach jest płodność. Większość hybryd, takich jak muł czy banan nie jest w stanie reprodukować się bez udziału człowieka – są bowiem sterylne. Specyficzny sposób ich uprawy doprowadził do tego, że nie wytwarzają dojrzałych nasion. Bananowce są więc rozmnażane wegetatywnie, poprzez kłącza.
Oczywiście, historyczne metody znacznie różnią się od tych z XX i XXI wieku. O tym, jak GMO wpływa na hodowlę zwierząt opowiemy w kolejnym artykule, już za dwa tygodnie. Do tego czasu trzymajcie się zdrowo i nie bójcie się bananów – są zupełnie niegroźne.
Daj znać w komentarzu co myślisz na ten temat!
Zobacz także artykuł: 4 mity na temat GMO